Naprawcza moc pochwał

Jak nagradzać dziecko?

W pracy przedszkolnej spotykamy dzieci, które chcemy i staramy się wychować jak najlepiej. Zapominamy że dziecko, które przekracza próg przedszkola ma już pewne nawyki, przyzwyczajenia a nawet sposoby reagowania i postępowania na zachowania i reakcje dorosłych. Czasami te przyzwyczajenia są bardzo różne, ale są sumą zebranych doświadczeń. Doświadczeń zdobytych niekiedy przez dwa, trzy lata. Można się sprzeczać co to za staż i dyskutować ale jedno jest pewne, że spotykamy się z dzieckiem:

  • które może wołać mamę czy tatę wiele razy, tupać i krzyczeć aż zostanie wysłuchane,
  • może mieć zaspakajane swoje potrzeby zanim zacznie je odczuwać;
  • zawsze słyszy, że jest kochane;
  • jest odsuwane na bok;
  • wie, że musi poczekać chwilę aby ktoś go wysłuchał;
  • nikt się z nim nie bawił;
  • miało wiele zabawek, stymulujących ale nie wiedziało jak z nich korzystać;
  • miało mało zabawek ale zawsze ktoś był obok i bawił się albo pokazał co można z nich zrobić….

Można mnożyć różne sytuacje i przypadki, różne sposoby postępowania i reagowania na potrzeby dziecka. Często o tym zapominany, gdy pierwszego września widzimy naszych milusińskich.

Wspomnę jeszcze o wyglądzie. Wiemy, uczono nas, a my jesteśmy przekonani, że wygląd nie ma znaczenia, bo liczy się dziecko takie jakie jest. Częścią nierozerwalną dziecka jest jego wygląd. I mimo, że świadomie nie bierzemy go w ogóle pod uwagę i deklarujemy obiektywizm, to gdzieś tam w naszych myślach z chwilą gdy zobaczymy dziecko coś zostaje zarejestrowane, poruszone, zapamiętane, powstaje „zapis”.

Pewnie nie chcemy niczego zakładać z góry, szufladkować, oceniać, ale takie procesy zachodzą, mimo naszych chęci, planów, czy przekonań a nade wszystko mimo naszej wiedzy, woli i świadomości. To trochę tak jak widzimy niemowlaka i mówimy jaki on podobny do babci, dziadka, mamy, taty choć obcym ludziom nikogo z tej rodziny nie przypomina. To takie przyporządkowanie dziecka do tej rodziny, przyjęcie go, zrobienie przyjemności rodzicom. Wydaje mi się, że nawet imię dziecka nasuwa nam jakieś myśli na jego temat. Imiona kojarzą się nam z dziećmi, które już mieliśmy, które znamy.

Często jak widzimy dzieci po raz pierwszy to kogoś nam przypominają a wtedy bardzo łatwo „przypiąć łatkę”, porównać do znanego dziecka. Zachowania dzieci też już nam czasami przypominają zachowania innych. Zdarza się, że już po kilku chwilach myślimy sobie, że dane dziecko jest takie, albo, że z tym dzieckiem to dopiero będzie… Psychika ludzka nie znosi tego, co pozbawione jest znaczenia, dlatego nieznane jest źródłem lęku. Przypisując dziecku różne cechy zapełniamy pustkę i przekształcamy ją, oswajamy to co nieznane w  znane.

A tak naprawdę potrzeba czasu aby dzieci poznać, zasad, których należy je nauczyć, konsekwencji oraz myślenia, że gdzieś tam nasze pierwsze skojarzenia należy poddać weryfikacji. Trzeba spojrzeć na dziecko na nowo, odrzucić skojarzenia, myślenie. Jakże trudno nowym dzieciom będzie się przebić przez nasze doświadczenia, skojarzenia, jak trudno będzie im udowodnić nam nauczycielom jakie są one teraz a nie jak je sobie wyobrażamy. Dzieci tez będą miały wobec nas plany, wyobrażenia, skojarzenia ze znanymi im bliskimi i dalszymi znajomymi.

A więc kiedy spotykamy nowe dzieci, czas na poznanie ich to również czas na poddanie weryfikacji naszych doświadczeń, uczenie się ich od nowa. Myślę, że nam dorosłym jest zdecydowanie łatwiej. Dzieci są zaskoczone naszym zachowaniem, szczególnie wtedy gdy oczekują że w danych sytuacjach zachowamy się dokładnie tak jak ich bliscy dotąd się zachowywali. Spotyka ich często rozczarowanie, rozpacz, zdziwienie, lęk może też radość, albo wszystko na raz.

Aby uporządkować różne sposoby postępowania, należy ustalić zasady i normy postępowania i wzajemnego współżycia w grupie. Jest to bardzo żmudne i długotrwałe zajęcie, ale z czasem przynosi bardzo duże korzyści. Największą jest poczucie bezpieczeństwa. Jest ono podstawą wzajemnego współżycia w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ponieważ dziecko może rozwijać się prawidłowo, kiedy jest bezpieczne, kiedy wie co może, a czego nie może robić. Kiedy wie co jest akceptowane a co nie i dlaczego tak jest. Tworzy się wzajemne zaufanie i szacunek. Jasne normy i zasady powinny być wielokrotnie powtarzane i przypominane.

Dzieci nauczą się nowych norm i zasad, gdy będą wprowadzane w sympatycznej atmosferze i zrozumiałe. Jeżeli za ich przestrzeganie będą chwalone a ich starania zostaną zauważone. A my będziemy weseli i cierpliwi (słowo cierpliwy bardziej łączy mi  się z cierpieniem niż z wytrwałością).

I tu chyba najbardziej pożądaną czynnością nauczyciela jest chwalenie i nagradzanie dzieci. Czasami wystarczy uśmiech, spojrzenie, czasami należy wyróżnić dziecko głośno dodając mu odwagi i akceptując działanie. Bardzo miłe są drobne upominki, słodycze, czy zabawa lub gra razem z wyróżnionym dzieckiem. Często dzieci które zrobiły coś dobrze, lub zgodnie z zasadami mogą być (tak przez dzieci ulubioną) pierwszą parą, mogą pierwsze coś wybierać itd… Tak naprawdę nagród jest całe mnóstwo i nie muszą to być wcale przedmioty czy słodycze mogą to być po prostu sympatyczne i miłe gesty.

Dzieci, które są chwalone i nagradzane będą odważniejsze, będą lepiej radziły sobie z problemami, jakie przynosi życie i będą sobie stawiały wyższe cele. Samoocena jest jednym z najważniejszych czynników kształtujących zachowanie. Skromność jest zaletą, jeżeli nie jest wadą. Można powiedzieć „masło, maślane”. Ale szczególnie starsze pokolenie uczono skromności, podporządkowania, nie wychylania,  bardzo często pokutuje w nas przekonanie jestem  mało wartościowa, niewiele umiem. Jeżeli mówiono nam: „ty nigdy nic nie umiesz” to wrastało to w nas i utwierdzało w przekonaniu, że tak jest. Co jest złego w mówieniu dziecku:

  • jesteś dobry,
  • jesteś mądry,
  • jesteś ciekawy świata,
  • dobrze wybrałeś,
  • a to ciekawe, co mówisz.
  • może spróbuj jeszcze raz…

Akceptacja , pochwała i nagroda budują poczucie wartości i samooceny.

Wyrażając pochwałę czy nagrodę należy być jednak obiektywnym i życzliwym. Żeby nie przerodziło się to w mechanizm. Widać go gdy dzieci przynoszą nauczycielowi bądź rodzicom swoje rysunki i często słyszą: bardzo ładnie. Dziecko, wie, czuje, że to nieprawda a rysunek dorosłym się nie podoba. Aby nie wpaść we własne sidła i pochwalić dziecko za wykonaną pracę dobrze jest ją opisać, okazać zainteresowanie. Gdy o rysunku powiemy: narysowałeś dom, słońce, drzewa, pokolorowałeś, przyjemnie oglądać taki rysunek – dziecko odczuje zainteresowanie, zauważy, że zostało docenione, że dorosły nie zlekceważył pracy zwykłym „ładnie”. Czasami zamiast chwalić można:

  • opisać co widać,
  • opisać co się czuje,
  • podsumować zachowanie dziecka. (A.Faber, E. Mazlish „Jak mówić, aby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, aby dzieci do nas mówiły?”)

Zauważyłam, że my, nauczyciele mamy już w sobie taki nawyk, że wychowywać  to dla nas znaczy ciągle poprawiać, strofować, mówić jak nie należy czegoś robić. Jak trudno nas przekonać, że zdziałamy więcej gdy:

  • powiemy ale ładnie to zrobiłeś,
  • uśmiechniemy się albo dodamy otuchy,
  • uwierzymy w dziecko,
  • powiemy wierzę, że spróbujesz,
  • wierzę, że się uda,
  • widzę, że dajesz radę,
  • widzę że się starasz.

 Oczywiście generalizuję, ale moje doświadczenie i obserwacje są niestety takie, że widzimy częściej to, co złe. Chętniej mówimy o tym co złe, chętnie narzekamy. Jak wszystko dookoła jest takie złe i szare to i my stajemy się szarzy i nieciekawi, źli. Może to zwyczaj historycznie uwarunkowany i wkodowany w nasz naród. Ale też może czas to sobie uświadomić i z tym skończyć.

Uświadomienie sobie tak oczywistej rzeczy, że dobre słowo, nagroda, uśmiech i wiara w dziecko to podstawa dobrego wychowania i  nauki dodaje również nam nauczycielom skrzydeł. Bo kiedy zauważamy to, co dobre w dzieciach również sami zaczynamy być dobrzy. Bo przecież to tak zobowiązuje. Gdy nasze dzieci robią tak wiele drobnych, dobrych rzeczy i my o tym mówimy to również czujemy się dobrze i miło.

A wracając do naszych maluszków i uczenia ich zasad i norm postępowania w grupie z pewnością spotkamy się z różną reakcją dzieci. Mogą się opierać stosując dotąd znane zwyczaje, dlatego bardzo ważne jest wytłumaczenie wprowadzanych zasad.

Np. gdy wychodzimy do ogrodu idziemy parami jedno za drugim ponieważ:

  • wtedy nikt nie zostanie z tyłu,
  • nie zgubi się,
  • będziemy wszystkich widzieć,
  • będzie miejsce dla wszystkich,
  • będziemy szli powoli…

Pewnie potrzebne będzie wytłumaczenie tych zasad niektórym dzieciom osobno, indywidualnie, pochwalenie ich starań, czasami dołączenie i pójście w parze z dziećmi, uśmiech i bicie brawa za możliwość dojścia do określonego miejsca.

W trakcie uczenia dzieci obowiązujących zasad ważne jest jak się do nich zwracamy. Kiedy na przykład zwrócimy dziecku uwagę: dołącz, bo jak zwykle idziesz za wolno – to po pierwsze zganimy go publicznie, zawstydzimy. Czasami wystarczy powiedzieć: Jasiu szybciej!

Zamiast jak nie zdążysz to nie będzie… lepiej powiedzieć: jak się pospieszysz to będzie.

Polecenia, upomnienia i różne przypominania formułujemy krótko i zrozumiale dla dziecka, nie obrażając go przy tym i nie obciążając naganą. Bardzo pomaga wtedy obecności nauczyciela przy dziecku, kontakt wzrokowy, trzymanie za rękę.

Chciałabym jeszcze wspomnieć o naszym charakterze. O tym jacy jesteśmy. Każdy człowiek ma w sobie agresję i ją wyładowuje. Robimy to na wiele różnych sposobów. Ważne jest aby zdawać sobie z tego sprawę i wyładowując agresję nie niszczyć innych. Może się zdarzyć, że agresja znajdzie ujście i wtedy należy powiedzieć:

  • przepraszam,
  • poniosło mnie,
  • zacznijmy od nowa,
  • nie to chciałam powiedzieć,
  • nie gniewaj się,
  • już mi przeszło.

Dzieci muszą wiedzieć co się stało. I jeżeli zdarza się, że wybuchamy, to należy to wyjaśnić.

             Na jednym ze szkoleń usłyszałam, że gdy robimy z dziećmi koło i bawimy się a któreś z dzieci zwraca na siebie uwagę, nauczycielka bierze go za rękę i staje koło niego. I faktycznie to bardzo dobrze skutkuje. Można przejść i stanąć między dziećmi raz w jednej części koła, raz w drugiej. Zastanawiałam się często, czy to nie jest dla tych dzieci, przy których staje nauczyciel – nagroda. I nie chcąc pomieszania i dawania błędnych sygnałów dzieciom doszłam do wniosku, że są dzieci, które zawsze chcą stać koło nauczyciela i pewnie zawsze stoją. Są takie, które ustawiają się same z dala od niego. Tu sama na własnym przykładzie stwierdzam, że lubię być naprzeciwko lub z dala, z tyłu  kogoś prowadzącego. Pewnie są też takie dzieci, które stają dalej a jeżeli robią coś niezgodnie z zasadami to albo chcą być zauważone, albo nie chce im się bawić lub są inne przyczyny. Więc kiedy nauczyciel stanie koło nich to jednak nie będzie komfortowa sytuacja. Jeżeli jednak zachowują się niewłaściwie, ponieważ są sfrustrowane, bo nigdy nie mogą się dopchać do nauczyciela to fakt, że koło nich staniemy położy kres frustracji. W tej opisanej przeze mnie sytuacji nie potrzebne są słowa, karcenie, wyróżnianie, wystarczy stanąć w nowym miejscu w kole. Czasami inne dzieci nie zwrócą nawet na ten fakt uwagi a sytuacja będzie opanowana. Innym razem wystarczy powiedzieć imię dziecka a ono już dobrze będzie wiedziało o co chodzi. Czasami wystarczy spojrzeć. Jednak w tej sytuacji bardzo ważne wydaje się doświadczenie nauczyciela. Nie mam jasności do końca, czy sytuacja z kołem to kara czy nagroda. W dużej mierze zależy ona od znajomości dzieci, obserwacji i wyczucia nauczyciela.

W swojej pracy spotkałam się z sytuacjami, które są bardzo podobne do opisanej sytuacji z kołem. Kiedy dziecko źle się zachowuje, nauczyciel bierze go na rękę, albo spaceruje z nim. Taka sytuacja często kojarzy mi się z nagrodą. A więc za złe zachowanie dziecko w oczach innych dzieci zostaje nagrodzone zainteresowaniem, bliskością nauczyciela. Może chciało być zauważone i po to łamało zasady. Często się tak zdarza, że dzieci chcą być zauważone, po to przecież łamie się zasady aby się ktoś nami zainteresował, aby nas zauważył, aby się wyróżnić. Pamiętam tez sytuację, gdy nauczycielka dziecku sprawiającemu kłopoty dawała zadania specjalne: np. szedł do innej grupy coś odnieść, pożyczyć, powiedzieć… Szybko wzbudzał zazdrość wśród dzieci i niezadowolenie rodziców za panującą w grupie niesprawiedliwość.  Dzieci zaczynały się źle zachowywać aby też być na tyle ważnymi aby iść z zadaniem specjalnym. Rodzice pytali dlaczego wyróżnia się niegrzeczne dzieci.

Ta sytuacja przypomina mi jak to zwykle bywa po odejściu grupy, że dzieci grzeczne, ciche zapomina się szybko a te mniej grzeczne wspomina. Może gdybym starała się wyróżniać bardzo często te grzeczne pamiętała bym, że były, że były grzeczne i tak bardzo się starały.

Czasami nie zwracanie uwagi dzieciom więcej działa niż upominanie. Ignorowanie złego zachowania daje dzieciom sygnał – to nie działa, nie skutkuje zwróconą uwagą. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze można nie reagować ale czasami warto się pokusić o wytrzymanie jak najdłużej albo pochwalić w tym czasie dzieci, które są grzeczne. Ważne jest aby dziecko, które często np. coś psuje odczuło konsekwencje swojego zachowania. Gdy ktoś upadnie i potłucze się nie należy wołać : a nie mówiłam, że jak będziesz biegł to się przewrócisz. Zamiast krytykować, biadolić, odnosić triumf należałoby przytulić, można stwierdzić: teraz wiesz, dlaczego się boje gdy biegasz…

Według A.Faber i E. Mazlish zamiast karania można:

  • wyrazić swoje uczucia, nie atakując charakteru dziecka np. jestem zła, że zabawki są porozrzucane po sali; irytuje mnie, gdy zaczepiasz kolegów, Nielubię gdy hałasujesz…
  • określić  czego oczekujesz: chciałabym aby w sali był porządek, chcę abyś tak nie krzyczał…;
  • powiedzieć  co można zrobić aby było dobrze: zabawki powinny być na swoim miejscu, ustaw się, usiądź przy stoliku…
  • zaproponować  różne rozwiązania: klocki do pudełka, pluszaki na półkę, dziewczynki sprzątają pluszaki, chłopcy klocki…
  • porozmawiać o problemie: co teraz zrobimy z bałaganem?

Nauczyciel, który obserwuje i zna swoje dzieci często może przewidzieć różne sytuacje, może im przeciwdziałać. Chciałabym wspomnieć o dzieciach, które zaskakują nas czasami swoim zachowaniem. Na co dzień reagują na polecenia, są grzeczne. Mam dziewczynkę, której tata miał wypadek i leżał w śpiączce dwa miesiące. Mama często jeździła do szpitala a dzieci odbierała babcia. Po kilku tygodniach dziewczynka zaczynała się zmieniać. Tańczyła w czasie obiadu, śmiała się gdy była cisza, biegała. Przyczyną takiego zachowania była utrata poczucia bezpieczeństwa. Czasami przy grupie mówiłam: tak nie, choć pójdziemy razem, później nam zaśpiewasz. Wiem, że najlepszą reakcją w takiej sytuacji jest  akceptacja. A więc kiedy dzieci wyszły z sali przytulałam ją, brałam na kolana, trzymałam za rękę. Mam nadzieję, że ona czuła się dobrze, mimo upomnienia a dzieci wiedziały, że została upomniana. Podwójność sytuacji nie jest komfortowa. Można też nazywać sytuacje, które widzimy i zdarzają się czasami: widzę, że się źle zachowujesz ale wiesz, że cię lubię; widzę, że jesteś z nami; może dołączysz do nas do zabawy, bo widzę, że się nudzisz …

W procesie wychowania potrzebna nam jest wrażliwość do słuchania i obserwowania dzieci, wrażliwość do odczytywania ich zachowań. Bez niej normy, zasady, style wychowawcze są tylko ramami, które sobie ustawiliśmy aby funkcjonować.

Literatura:

  1. A.Faber i E. Mazlish, Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły, Poznań 1993, Wydawnictwo „Media Rodzina of Poznań, Inc”
  2. A.Brzezińska, J Janiszewska – Rain, W poszukiwaniu złotego środka. Rozmowy o rozwoju człowieka, Kraków 2005, Znak
  3. B.Cramer, Pierwsze dwa lata. Co się dzieje pomiędzy matką, ojcem i dzieckiem,  Gdańsk 2003, GWP
  4. J.Bomba, D.Terakowska, Być rodziną czyli jak budować dobre życie swoje i swoich dzieci, Kraków 2003, Wydawnictwo Literackie

Opracowała: Barbara Michniewicz

Barbara Michniewicz