Bajka „o uśmiechu” na dziś

„Bajka o uśmiechach” A. Niedźwiedź, N. Usenko
Pewnego ranka Kuba wybierał się na spacer.
– Weźmiesz ze sobą kanapki? – spytała mama.
– Nie – powiedział Kuba. – Są za ciężkie.
– To weź kilka uśmiechów – powiedziała mama. – Zawinę ci je w papier. Są leciutkie.
I mama włożyła Kubusiowi uśmiechy do kieszeni.
– Dziękuję! – powiedział Kuba i pobiegł na podwórko.
Przy piaskownicy siedział piesek Pucek i warczał jak traktor:
– R-r-r-r…
Dzieci bały się podejść do piasku
– Masz, Pucku! – powiedział Kuba i dał pieskowi jeden z uśmiechów mamy. Pucek bardzo się ucieszył i więcej nie warczał.
Kuba chciał pozjeżdżać, ale siedział tam właśnie duży chłopak.
Bawił się w czołg i nikogo nie wpuszczał.
– Masz! – powiedział Kuba i dał chłopakowi uśmiech.
– Ho, ho! Dziękuję – powiedział chłopak.
Zwolnił zjeżdżalnię i pobiegł się bawić z kolegami.
Kuba zjechał kilka razy i nagle zobaczył małą dziewczynkę, która płakała na schodach.
– Nie płacz! – powiedział Kuba.
Wyjął z kieszeni ostatni uśmiech, który dostał od mamy, i dał dziewczynce. Mała od razu przestała płakać.
– A dla mnie? A dla mnie? – zawołały dzieci ze wszystkich stron.
Kuba sprawdził w kieszeniach, ale nie zostało w nich nic. Bardzo się zmartwił i pobiegł do domu.
– Mamo! – zawołał. – oddałem wszystkie twoje uśmiechy! I co ja teraz zrobię?
A mama przytuliła Kubę mocno i powiedziała: – Nie martw się. Mam dla ciebie tyle uśmiechów, że starczy na sto lat. A może i na sto pięćdziesiąt.

Małgorzata Mrówczyńska